27.11.2025

Premier czeskiej pilki. Lukas Haraslin podbił Pragę

„Chłopie, zmykaj z tej ligi jak najszybciej, jeśli chcesz przejść przez karierę bez poważnych kontuzji”, pisaliśmy o nim w 2018 roku. Udało się połowicznie – wyjechał z Ekstraklasy, w której urządzano na niego regularne polowania, ale urazy nie opuściły go ani o krok. Nie podbił Włoch, a swoje miejsce na ziemi znalazł w Sparcie Praga, której został kapitanem. Niedawno kręcił piłkarzami Rakowa, teraz chce pokonać Legię. Oto Lukas Haraslin i jego historia.

W tym sezonie zdążył wyleczyć już dwie kontuzje. Łącznie stracił z ich powodu w swojej karierze 657 dni. Tę najcięższą – zerwanie więzadeł krzyżowych – przeżywał jeszcze w Polsce. Zanim otrzymał w Sparcie opaskę kapitana, największą wątpliwością klubu było to, czy… nie będzie kapitanem rządzącym z gabinetu lekarskiego. Zgadzał się staż w klubie (Słowak gra w czeskiej stolicy od lata 2021 roku), podobnie jak osobowość (nasi południowi sąsiedzi postrzegają go jako istotną dla szatni, emocjonalną postać) czy znacznie dla zespołu (to motor napędowy drużyny).

Nie zgadzało się tylko zdrowie.

Mimo to Brian Priske (trener) i Tomas Rosicky (dyrektor sportowy) obdarowali opaską właśnie Lukasa Haraslina.

Uzależniona Sparta

Mecz z Rakowem rozpoczął na ławce, ale pojawił się w 25. minucie i zszedł z murawy w 76., mimo że lekarze pozwolili mu na jedynie 20-30 minut gry. Po tym spotkaniu „Blesk” napisał wprost: „Sparta jest uzależniona od Haraslina”. W artykule czytamy: „znacząco ożywił grę swoimi dośrodkowaniami, kreowaniem szans i próbami strzałów”. Kilka dni później rozegrał 90 minut w lidze przeciwko FK Teplice i znów napędzał ofensywę swojego zespołu, zaliczając asystę. – Trudno się przed nim bronić, gdy jest w formie. Znów okazał się kluczowym zawodnikiem Sparty, mimo że nie był w stu procentach gotowy – narzekał z przekąsem Zdenko Frtala, trener czeskiej ekipy. W miniony weekend, z Mladą Boleslav, zanotował gola i asystę.

W Sparcie bryluje dokładnie tym samym, co na polskich boiskach – dryblingiem, szybkością i przebojowością. Zaliczył w Czechach już 169 spotkań, więc jest dla swojego klubu kimś takim, jak Bartosz Kapustka dla Legii czy Joel Pereira dla Lecha. W zdobyciu opaski kapitańskiej nie przeszkodziło mu nawet to, że swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Slovanie, który w czerwonej części Pragi nie cieszy się zbyt dużą sympatią. Klub z Bratysławy jeszcze w czasach Czechosłowacji był jednym z największych lokalnych rywali Sparty. Nienawiść obu ekip przetrwała nawet aksamitny rozwód, co można było dostrzec w 2014 roku przy okazji meczu Ligi Europy. Choć Sparta wygrała 3:0, spotkanie zapamiętano głównie ze względu na regularną wojnę na trybunach – rzucanie krzesełek i rac, przerwanie meczu na kilkadziesiąt minut, ataki na sektor Slovana, z którego kibice uciekali przez murawę…

Haraslin nie tylko wychował się w Bratysławie, ale też – jak można przeczytać w czeskich mediach – latem spekulowano o jego powrocie do macierzystego klubu. Zamiast tego Słowak przedłużył kontrakt ze Spartą, ale w przestrzeni publicznej nie pojawiła się informacja o tym, jak długa jest to umowa. Klub podał jedynie, że chodzi o „wieloletni kontrakt”.

Czy to oznacza, że skrzydłowy zostanie w Pradze do końca swojej kariery?

Dziś mogę powiedzieć, że tak, ale później skład się uszczupli i będę mówił inaczej – żartował w rozmowie ze słowackim „Sportem”.

O egzystowaniu w Pradze przyznaje z kolei dla „Blesku”: – Żyje się tu pięknie. Mamy dwójkę dzieci, dla których Praga jest domem. Żona jest szczęśliwa, więc gdybym, nie daj Boże, miał gdzieś wyjechać, obwiniałaby mnie do końca życia.

Kryzys po mistrzowskich latach. Sparta Praga w odbudowie

Sparta Praga

Wykorzystał próżność

Jiri Fejgl, felietonista „Blesk”, jest zachwycony tym, jak Haraslin odnalazł się z opaską kapitańską. W jego tekście czytamy niecodzienne słowa:

Przejął rolę szefa. Różnica widoczna jest od razu. Jego poprzednik przyjął ten przywilej jako zaszczyt i dał z siebie wszystko, ale ten słowacki ekstrawertyk wręcz łaknął uznania. Chciał być widziany, przewodzić, być pierwszym, który pojawia się na boisku. To naturalne, faceci tacy są. Kto nie jest próżny? Kto chce być tylko dodatkiem? Żyć bez uznania i szacunku? Są tacy, ale nie jest ich wielu. Dobra wiadomość dla Sparty jest taka, że Haraslin na razie przekształca swoją próżność w cnotę”.

Jeśli nie jest wam za mało wzniosłych słów, Jaroslav Hrebik, były czeski trener, stwierdził kiedyś: – Kapitan Sparty jest jak premier czeskiej piłki nożnej. Prezydentem jest kapitan reprezentacji.

To niezła ironia losu, że tę zaszczytną funkcję pełni akurat Słowak.

Jestem wybuchowy, taki już będę. Rola się nie zmienia. Zmienia się tylko odpowiedzialność – tak z kolei mówi o sobie sam Haraslin, którego wszędzie pełno, czy to na boisku czy w mediach. W Sparcie nazywają go z czułością maskotką szatni. Jest od robienia atmosfery, żartów, podnoszenia na duchu.

Sympatię zaskarbił dodatkowo decyzją, która w oczach kibiców Sparty waży więcej niż niejedna bramka – ostentacyjną odmową Slavii. W czeskim programie VAR Haraslin powiedział wprost, że nie poszedłby do derbowego rywala nawet za czterokrotnie wyższą pensję, co wzbudziło spory entuzjazm wśród sympatyków Sparty.

Ale trybuny rozkochały się w Haraslinie z innego powodu – jego zdolności ofensywnych. Słowacki skrzydłowy wszedł na wysoki poziom goli i asyst. Złapał regularność, która była jego sporą bolączką jeszcze w czasach Lechii.    

  • Sezon 21/22: 6 goli, 8 asyst
  • Sezon 22/23: 8 goli, 9 asyst
  • Sezon 23/24: 16 goli, 6 asyst
  • Sezon 24/25: 14 goli, 6 asyst
  • Sezon 25/26: 4 gole, 4 asysty

Najbardziej zapamiętany gol? Ten z 24 września 2023 roku, gdy w derbach Pragi Haraslin podszedł do karnego w 101. minucie przy stanie 0:1. Wytrzymał wojnę nerwów, trafił do siatki, zapewniając liderującej wtedy Sparcie remis.

Wyjeżdżaj z ligi

W Lechii najlepszym sezonem pod względem liczb okazał się 18/19, gdy Słowak zanotował pięć goli i osiem asyst. Porównując do dorobku ze Sparty – szału nie ma. Haraslin był już wtedy gwiazdą ligi i jej czołowym skrzydłowym, ale jednocześnie często wpadał w dołki. Do tego stopnia, że w połowie sezonu 19/20 pytaliśmy już, czy ówczesny zawodnik Lechii nie jest ligową efemerydą.

Ale to nie dlatego apelowaliśmy, żeby jak najszybciej wyjechał z Ekstraklasy, a z troski o jego zdrowie. Nasza liga w tamtych czasach nie lubiła dryblerów. Na Haraslina, ale też innych zawodników jak Szymon Żurkowski czy Vadis Odjidja-Ofoe urządzano regularne polowania. Do historii przeszły zwłaszcza zasadzki założone na wspomnianego Belga przez Jacka Góralskiego, który wybijał mu futbol z głowy, a legionista dał się sprowokować i wyleciał z boiska z czerwoną kartką.

Haraslin brylował w czołówce najczęściej faulowanych graczy. Przewracano go, żeby nie zdołał się rozpędzić. Często zdarzało się – jak w meczu z Wisłą jesienią 2018 roku – że rywal meldował się u Haraslina z urzędu, kiedy ten tylko przymierzał się do pierwszego kontaktu z piłką. Jagiellonia z kolei potrafiła sfaulować go aż siedem razy w ciągu spotkania. Łącznie Duma Podlasia zaliczyła wtedy dziewiętnaście fauli, co oznaczało, że 37% wszystkich przewinień wymierzonych było w Słowaka, co wiele mówi o tym, jaką furorę robił w lidze.

Nie ukrywam, że po meczach siedzę z kostkami i kolanami w urządzeniach „Game Ready”, bo jestem cały poobijany. Tym bardziej mnie to nakręca. Kopniesz mnie, a ja mam z tego korzyść. Taka jest też rola zawodnika – deklarował buńczucznie w rozmowie z Weszło.

Niespełnione Włochy

W historii Haraslina jest motyw, który idealnie pasowałby do otwierającej sceny, gdyby z jakiegoś powodu powstał o nim film.

Jako jedenastolatek pojechał na obóz organizowany przez AC Milan dla najzdolniejszych chłopaków z Bratysławy. Trzystu młodych zawodników, pięć dni treningów, na końcu trenerzy mieli wybrać trójkę, która pojedzie do Mediolanu na wycieczkę. Padło na Haraslina właśnie. Słowak udał się na San Siro, stanął naprzeciw trybun, dostał ciarek i powiedział sam do siebie: – Kiedyś tu zagram.

Jego debiut w dorosłej piłce miał miejsce… właśnie na San Siro. Dostał trzynaście minut jako zawodnik Parmy, do której wyjechał w wieku siedemnastu lat. Mógł trafić na Stadio Ennio Tardini, czyli obiekt jego klubu, mógł też zadebiutować w jakiejś pipidówie w Pucharze Włoch, jak wielu innych młodych, ale akurat wypadło na arenę, którą sobie zamarzył jako dziecko.

W Serie A nie pograł sobie jednak zbyt długo – ani przy pierwszym podejściu (dwa mecze), ani przy drugim (26 spotkań). Po tym pierwszym postanowił zrobić krok w tył, żeby poszukać ogrania. To właśnie wtedy wybrał ofertę zbrojącej się Lechii, która miała na swoim pokładzie Krasicia, Peszko, Makuszewskiego, Maka czy Wawrzyniaka. Słowak spełnił swój cel – okrzepł w zawodowym futbolu, stał się gwiazdą polskiej ligi i powrócił na poziom Serie A. Tym razem nie do Parmy, a do Sassuolo, które zapłaciło za niego około dwa miliony euro.

Po przygodzie w Polsce Haraslin mógł żałować tylko, że ta… potrwała tak długo. W Gdańsku spędził bowiem aż cztery i pół roku. Okres ten byłby pewnie dużo krótszy, gdyby nie kontuzja (zerwanie więzadeł), jakiej nabawił się w nadmorskim klubie.

Podczas drugiego podejścia do włoskiej ligi, Haraslin miał momenty. Stawiamy, że najmocniej zapamiętał starcie z Interem, podczas którego w 23 minuty zanotował asystę na wagę remisu, a także wyeliminował z gry samego Milana Skriniara – jego rodak po faulu na nim obejrzał drugą żółtą kartkę. Mimo pozytywnych chwil, na dłuższą metę nie przebił się do składu. W Sassuolo spędził łącznie półtora roku, skąd udał się bezpośrednio do Sparty, najpierw na wypożyczenie, dopiero po sezonie definitywnie za 1,5 mln euro. Założenie było podobne, jak w przypadku Lechii – zrobić krok w tył, ograć się, pokazać, znów zaatakować mocniejsze ligi.

I identycznie jak w Gdańsku, pobyt w Pradze mocno się przedłużył. I trwa nadal. Zmieniło się po latach to, że Haraslin – nawet w życiowej formie – nie jest już atrakcyjny dla włoskich zespołów w Serie A. Taka sama pozostaje za to inna rzecz – jeśli chcesz powstrzymać słowackiego skrzydłowego, zdecydowanie najłatwiej zrobić to faulem.

WIĘCEJ O CZESKIEJ PIŁCE:

Fot. newspix.pl / 400mm.pl

Artykuł Premier czeskiej pilki. Lukas Haraslin podbił Pragę pochodzi z serwisu weszlo.com.

Czytaj najświeższe newsy ze świata piłki nożnej na topliga.pl! Topliga to najlepsze źródło wiadomości piłkarskich - liga polska, Ekstraklasa, Puchar Polski, rozgrywki ligowe, Twoje ulubione drużyny i zawodnicy. Śledź najważniejsze wydarzenia, sprawdzaj wyniki, obserwuj transfery piłkarskie, poznaj ciekawostki z polskich boisk, bądź na bieżąco. Topliga to najlepsze wiadomości sportowe przygotowane specjalnie dla Ciebie.

Polityka Prywatności Kontakt

© 2025 topliga.pl