28.11.2025

Najgorsza seria Legii od 20 lat

Drugi raz od 1991 roku Legia nie wygrała żadnego z siedmiu kolejnych meczów w różnych rozgrywkach. Poprzedni raz miało to miejsce dwadzieścia lat temu, ale wtedy Legia i tak miewała powody do radości. Dziś ich nie ma. Dłużej nie potrafiła zwyciężyć tylko sześć razy w swojej historii – ostatni raz w 1973 roku. Najgorsza jej seria to 1966 rok, kiedy nie zaznała wygranej w dziesięciu kolejnych spotkaniach. Nie grozi jej raczej zbliżenie się do tamtego rekordu, ale na wszelki wypadek sprawdzamy, jakie są na to szanse. Z drugiej strony – eksperyment z grą bez trenera może przynieść historyczne rezultaty.

Siedem meczów bez wygranej – najgorsza seria Legii od dwudziestu lat

Teoretycznie ostatni raz serię siedmiu meczów bez zwycięstwa Legia odnotowała dwadzieścia lat temu. „Teoretycznie”, bo w jej skład wchodził mecz Pucharu Polski z Górnikiem Zabrze, którego warszawiacy nie wygrali, ale okazali się lepsi od przeciwnika w konkursie rzutów karnych. Statystycy zazwyczaj takie rozstrzygnięcia traktują jako brak zwycięstwa, ale trzeba uczciwie przyznać, że można też uznać, że takie spotkanie przerywa serię bez wygranej.

W marcu 2005 roku Legia zremisowała u siebie z Amiką, bo Marek Saganowski nie wykorzystał karnego. Kolejny mecz w Lubinie zakończył się bez goli. W drużynie gospodarzy występował Łukasz Piszczek, a także Maciej Iwański, który potem przeszedł do CWKS-u. W drodze powrotnej kibice Legii na wieść o śmierci papieża wysiedli z autobusów w Oleśnicy i gremialnie stawili się w miejscowym kościele, by opłakiwać śmierć największego Polaka.

Poprzednia taka seria? Gdy zmarł Papież

Tydzień później przyszła bolesna porażka przy ul. Kałuży. W doliczonym czasie gry Łukasz Surma miał karnego dla gości, którego obronił Marcin Cabaj. Gdy Canal + pokazywał powtórkę, Marcin Bojarski wyszedł sam na sam z Borucem i strzelił zwycięskiego gola dla Cracovii. Stadion oszalał, a sędzia nawet nie wznowił gry. Strzelec bramki za linią boczną uklęknął i modlił się robiąc znak krzyża w koszulce wspominającej Ojca Świętego. Te chwile zapamiętali nie tylko kibice Pasów.

Boruc zrehabilitował się w kolejnym spotkaniu Pucharu Polski w Zabrzu, w którym obronił karnego. Co prawda gospodarze wygrali 2:1, ale w pierwszym meczu Legia strzeliła jedyną bramkę i konieczny był konkurs jedenastek. Choć zanim sędzia Antoni Fijarczyk doszedł do takiego wniosku minęło sporo czasu, bo sądził, że ze względu na gole strzelone na wyjeździe CWKS awansował już dalej. Karnego nie trafił Piotr Włodarczyk, ale dwie jedenastki obronił Artur Boruc i kibice Legii mogli wybuchnąć radością, mimo porażki.

W następnym spotkaniu drużyna Jacka Zielińskiego przegrała u siebie z Odrą Wodzisław Franciszka Smudy, a potem zremisowała z Górnikiem Łęczna, a bramkę dla gości strzelił… Cezary Kucharski. Później Legia znów nie potrafiła wygrać z zabrzanami, tym razem w lidze. Kibice reagowaliby z pewnością bardzo nerwowo, gdyby nie fakt, że seria została przełamana w ósmym spotkaniu wygraną nie tylko wysoką, ale przede wszystkim odniesioną nad Lechem. 3:0 po dwóch golach Karwana i jednym Kiełobowicza udobruchało kibiców na dłuższy czas.

O roku ów, 1991! Kto ciebie widział, wygrano Legii?

Legia ostatecznie zajęła wtedy trzecie miejsce w lidze z olbrzymią stratą do Wisły. To i tak szczęśliwe zakończenie, bo na dwanaście wcześniejszych serii siedmiu meczów bez wygranej, tylko raz – w lecie 1971 roku – CWKS zakończył ostatecznie sezon na pudle. Pozostałe przypadki kończyły się źle albo bardzo źle, ale przede wszystkim zdarzały się niezwykle rzadko.

Przez ostatnie pięćdziesiąt lat, poza 2005 rokiem, Legia nie wygrała w siedmiu kolejnych spotkaniach tylko w 1991 roku! Mało tego, właśnie 34 lata temu w ciągu jednego roku kalendarzowego zaliczyła… dwie takie niezależne od siebie serie. W czerwcu 1991 roku Legia przegrała z Igloopolem Dębica. Wbrew pozorom nie był to mecz towarzyski, ani wstępnej rundy Pucharu Polski. Zespół o tak wspaniałej nazwie występował bowiem wtedy w Ekstraklasie.

W kolejnych spotkaniach ekipa Władysława Stachurskiego zremisowała z Lechem, przegrała w Katowicach oraz w Piotrkowie Trybunalskim w finale Pucharu Polski z GieKSą. Mecze te były trochę o nic, bo Legia i tak zajęła… dziewiąte miejsce. Niestety seria była kontynuowana po przerwie letniej: 0:2 z Hutnikiem Kraków, 1:1 z Olimpią Poznań i 0:2 ze Śląskiem, a w każdym z tych meczów wystąpił Wojciech Kowalczyk i nie zdołał strzelić gola.

Świadkami Kołtoń i Borek

Licznik meczów bez wygranej zatrzymał się na siódemce, bo później przyszło kilka łatwiejszych spotkań, między innymi w Złotoryi w Pucharze Polski. W połowie września dramat zaczął się od nowa: 2:2 z Wisłą, 0:0 z Zagłębiem Lubin, 0:1 na Bułgarskiej, 0:0 z Górnikiem, 0:1 w Dębicy, 1:2 ze Stalą Mielec i 2:4 w Katowicach. Była to druga seria siedmiu meczów CWKS-u bez wygranej w ciągu jednego roku kalendarzowego! Swoją drogą, w odstępie półtora miesiąca Legię w kryzysie mogli oglądać w swoich rodzinnych miejscowościach zarówno Mateusz Borek (w Dębicy), jak i Roman Kołtoń (w Złotoryi), czyli duet młodych dziennikarzy, którzy kilka lat później w Canal + i Polsacie wprowadzili nową jakość do starej polskiej szkoły komentatorskiej.

Przez ostatnie pięćdziesiąt lat Legia nie zanotowała serii siedmiu meczów z rzędu bez wygranej, poza tymi z 1991 roku, z 2005 roku oraz obecną. A trzeba pamiętać, że rozegrała w tym czasie grubo ponad dwa tysiące spotkań. Warszawscy kibice doświadczają zatem czegoś, czego rzadko mogli zaznać ich rodzice czy dziadkowie.

Gorsze serie Legia miała tylko w zamierzchłej przeszłości. Raz miało to miejsce w roku dojścia Hitlera do władzy. Potem pięciokrotnie w latach sześćdziesiątych i na początku siedemdziesiątych, gdy konkurencja, głównie ze strony śląskich klubów, była olbrzymia.

Najgorsza seria w historii

Najgorzej było w 1966 roku. Dopiero 15 sierpnia Legia wygrała finał Pucharu Polski z najmocniejszym wtedy w Polsce Górnikiem Zabrze po trafieniu Lucjana Brychczego oraz trafieniu Bernarda Blauta w 120. minucie meczu.

Były to dobre złego początki. Kolejne spotkania to bowiem: 1:1 z Szombierkami i Stalą Rzeszów, 0:2 z Zagłębiem Sosnowiec i Cracovią, 0:0 z Pogonią, 0:3 z GKS-em Katowice i Chemie Lipsk w Pucharze Zdobywców Pucharów, a następnie 0:1 z Polonią Bytom i dwa remisy: rewanżowy z klubem z NRD oraz ze Śląskiem. Dziesięć meczów bez wygranej! Otrzeźwienie przyszło dopiero dzięki zwycięstwu 2:0 w Pucharze Polski z Olimpią. Klub z Elbląga grał wtedy w lidze okręgowej, a do przerwy nie padła żadna bramka.

Legia skończyła sezon na czwartym miejscu. Nie najgorszym jak na najdłuższą serię negatywną w swojej historii – w pozostałych przypadkach bywało gorzej i warszawski klub w sezonie z co najmniej siedmioma meczami bez wygranej z rzędu zazwyczaj kończył na siódmej lub niższej lokacie. Trenerem Legii był wtedy Jaroslav Vejvoda (na zdjęciu), którego z wczorajszym meczem łączy to, że w młodości był piłkarzem Sparty Praga.

Po takiej serii trudno o podium

Jak w tym kontekście rozumieć, że jeszcze wczoraj Paweł Paczul donosił, że Legia zaproponowała Rakowowi bonus, jeśli ten odda trenera Marka Papszuna, a on doprowadzi warszawski klub do… Ligi Mistrzów?

CWKS nigdy jeszcze po siedmiu meczach bez wygranej nie zajął bowiem miejsca wyższego niż trzecie, a przecież w eliminacjach Ligi Mistrzów może zagrać tylko mistrz i wicemistrz. Oczywiście, można kiedyś w przyszłości nabić ranking UEFA tak, że trzecia nasza drużyna zagra w tych rozgrywkach, ale wczorajsza porażka Legii ze Spartą Praga sprawia, że jesteśmy bardzo daleko od takiego scenariusza.

Mało tego – kiepsko wygląda perspektywa tego, by Ekstraklasa znalazła się w czołowej dziesiątce rankingu i mogła wysłać jedną drużynę bezpośrednio do Ligi Mistrzów.  Jak niedawno pisałem – kluczowe są tu nasze mecze z Czechami i nawet trzy wygrane Lecha, Jagiellonii i Rakowa nie nadrobiły straty spowodowanej przez Legię. Dziś to nasi sąsiedzi są znacznie bliżej dziesiątej lokaty w rankingu. Ale oni grają na dopingu. Sparta Praga posiada przecież (uwaga, drastyczne!)… trenera. A bez tego zbędnego stanowiska szanse Legii na awans do fazy pucharowej wynoszą już dziś zaledwie mniej więcej pół na pół.

Czy Legia dociągnie serię bez wygranej do świąt?

Jak długo potrwa seria Legii? Czekają ją teraz dwa wyjazdy. Jednak Motor i Piast wygrały w tym sezonie u siebie tylko, odpowiednio, dwa i jeden mecz. Po tych spotkaniach Legia zagra w Erywaniu z Noah, a następnie znów zmierzy się z… Piastem w zaległym meczu. Wyrównania rekordu na święta Bożego Narodzenia raczej nie będzie, bo 18 grudnia na Łazienkowską przyjeżdża Lincoln z Gibraltaru. Z drugiej strony – po tym co przytrafiło się Lechowi…

Zabawmy się i sprawdźmy do jakiego poziomu warszawski klub może dobić swoją serię meczów bez wygranej. Na podstawie prognozowanych wyników spotkań Legii można oszacować, że skończy się ona:

  • 1 grudnia na siedmiu meczach dzięki wygranej z Motorem: 43% szans
  • 6 grudnia na ośmiu meczach i wygranej w Gliwicach: 23%
  • 11 grudnia na dziewięciu meczach i wygranej w Erywaniu: 15%
  • 14 grudnia na dziesięciu meczach i wygranej z Piastem: 11%
  • 18 grudnia na jedenastu meczach (pobity rekord klubu) i wygranej z Lincoln: 6%
  • Szansa, że seria przekroczy jedenaście spotkań i będzie trwała do Nowego Roku: 1,5%

Ktoś będzie miał zatem wesołe święta. Albo kibice Legii, albo większość pozostałej części Polski.

CZYTAJ WIĘCEJ O LEGII NA WESZŁO:

Fot. Newspix.pl

Artykuł Najgorsza seria Legii od 20 lat pochodzi z serwisu weszlo.com.

Czytaj najświeższe newsy ze świata piłki nożnej na topliga.pl! Topliga to najlepsze źródło wiadomości piłkarskich - liga polska, Ekstraklasa, Puchar Polski, rozgrywki ligowe, Twoje ulubione drużyny i zawodnicy. Śledź najważniejsze wydarzenia, sprawdzaj wyniki, obserwuj transfery piłkarskie, poznaj ciekawostki z polskich boisk, bądź na bieżąco. Topliga to najlepsze wiadomości sportowe przygotowane specjalnie dla Ciebie.

Polityka Prywatności Kontakt

© 2025 topliga.pl