„Sukces lubi ciszę”. Taki cytat można znaleźć w co drugim motywacyjnym filmiku na Instagramie. Jest to jednak totalne zaprzeczenie tego, co dzieje się w Widzewie. Łódzki klub rozczarowuje, znajduje się ledwie punkt nad strefą spadkową, ale nie zraża to właściciela. Robert Dobrzycki w wywiadzie ze Sport.pl już teraz zapowiada kolejne inwestycje.
„Jestem ambitny”
Miała być nowa jakość i szybki marsz w górę tabeli. Jest 17 punktów po szesnastu meczach i nerwowe oglądanie się za siebie. Do licznych kompromitacji na boisku należy dorzucić jeszcze te poza nim. „Afera weselna”, karuzela trenerska i mnóstwo zmian w gabinetach dyrektorskich. Dobrzycki w rozmowie ze Sport.pl przyznaje, że zderzenie z piłkarską rzeczywistością okazało się bardzo bolesne.
– Marzyłem, że będzie inaczej, szybciej, ale wiedziałem, że będą wyboje po drodze. Proces budowy zespołu musi potrwać. Kilka punktów uciekło nam przez decyzje sędziowskie, kilka przez naszą nonszalancję w końcówkach. Drużyna jest młoda i niedoświadczona, ale ma jakość i potencjał. […] Mnie najbardziej szkoda mojego stresu, ale uczę się, jak żyć z krótkoterminową porażką. Jestem ambitnym człowiekiem, nie lubię przegrywać – stwierdził właściciel Widzewa.
Symbolem organizacyjnego chaosu stała się krótka kadencja trenera Patryka Czubaka, podczas której doszło do skandalu związanego z jego wyjazdem na wesele do Grecji. Dobrzycki nie ukrywa, że poczuł się zawiedziony postawą szkoleniowca, któremu zaufał.
– Gdybym był na miejscu Patryka Czubaka, to nie poleciałbym na to wesele. Skupiłbym się na pracy. Troszeczkę się zawiodłem na podejściu trenera. […] Byłem zaskoczony. Nie spodziewałem się tego. Wyglądało to tak, jakbym dał swoim dzieciom mieszkanie i one by to mieszkanie zdemolowały, bo zamiast przyjęcia urządziłyby imprezę. Przyznam, że poczułem lekkie rozczarowanie – ocenił Dobrzycki.
Dobrzycki: W Ekstraklasie jest „kult dziadostwa”
Mimo braku dobrych wyników, Dobrzycki nie zamierza zmieniać swojej filozofii zarządzania, która, jak twierdzi, stoi w opozycji do ligowych standardów. Właściciel Widzewa skrytykował działaczy polskich klubów za oszczędzanie na transferach. Ma zupełnie inne podejście, co widać po takich akcjach jak sprowadzenie Andiego Zeqiriego prywatnym samolotem.
– Mam taką obserwację, że w polskiej lidze jest trochę taki „kult dziadostwa”. Jeśli ktoś płaci mniej, to niby wygląda lepiej. No nie, w tej sytuacji wygląda gorzej. Czasami słyszę, że klub nie zatrudnił jakiegoś piłkarza, bo ten był za drogi. To oznacza, że kogoś nie stać na transfer, a zasłania się tym, że dba o klub. Tak naprawdę przedstawia go w złym świetle. W moim biznesie tak to nie działa. Nie chcę być dumny z tego, że nie wziąłem zawodnika, bo on chciał za dużo zarabiać – stwierdził.
Obecnie trenerem Widzewa jest Igor Jovićević, ale, jak podkreśla miliarder – Nie gwarantuję, że po dwóch, trzech porażkach nie straci pracy.
Zimą Widzew planuje kolejne wzmocnienia, celując w defensywę oraz w Polaków, którzy dadzą klubowi „widzewski charakter„. Czy w końcu „skromne podejście” zagwarantuje drużynie awans w tabeli?
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- A idźcie z takim Widzewem…
- Wielki dzień Lecha. Radomiak rozbity, Agnero z golem!
- Sprawdzamy: czy mecz Jagiellonia – GKS można było uratować?
- Polskie kluby znów ukarane przez UEFA!
Fot. Newspix
Artykuł Dobrzycki: W Ekstraklasie jest „kult dziadostwa” pochodzi z serwisu weszlo.com.