Jest pewną ironią, że w klubie, który tak bardzo chciał znaleźć jakość w krainach bardziej piłkarskich niż Polska, najlepszymi zawodnikami w poszczególnych sezonach najczęściej są Polacy. Jan Grzesik podąża tym śladem — bez niego Radomiak straciłby połowę jakości.
To artykuł z cyklu naszych podsumowań rundy jesiennej w Ekstraklasie. Codziennie publikujemy teksty o dwóch kolejnych klubach, począwszy od tych zajmujących najniższe miejsca w tabeli.
W pierwszym sezonie o tytuł króla strzelców walczył Karol Angielski. W wewnętrznej klasyfikacji kanadyjskiej zespołu dwójką był z kolei Dawid Abramowicz. Ten sam, którego liderem nazywaliśmy w następnych sezonach, wróżąc, że gdyby wciąż istniały „zgrupowania dla ligowców”, byłby pewnikiem do powołania. W międzyczasie na zawołanie strzelali Leonardo Rocha i Pedro Henrique, ale żaden z nich nie zdobył uwielbienia, którym Radom obdarzył Jana Grzesika.
Kiedyś — solidnego ligowca. Dziś — nominowanego do nagrody piłkarza rundy w Ekstraklasie.
Ekstraklasa. Podsumowanie jesieni 2025/2026 – Radomiak Radom
Spis treści
- Ekstraklasa. Podsumowanie jesieni 2025/2026 – Radomiak Radom
- Radomiak z polskim liderem – Jan Grzesik najlepszym piłkarzem jesieni
- Efektowne gole, piękne asysty, solidna gra w obronie. Jan Grzesik ma wszystko, czego potrzebuje Radomiak
- „Robić coś na maksa latami to część talentu”. Jan Grzesik to motoryczna i mentalna bestia
- Ekstraklasa. Radomiak Radom – wydarzenie rundy
- Ekstraklasa. Radomiak Radom – rozczarowanie rundy
- Ekstraklasa. Radomiak Radom – największa potrzeba na wiosnę
Radomiak z polskim liderem – Jan Grzesik najlepszym piłkarzem jesieni
Jan Grzesik zapracował na to czternastoma punktami w rozszerzonej klasyfikacji kanadyjskiej. Przez całą jesień zbierałem gole, asysty i asysty drugiego stopnia, które w Radomiaku spływały głównie do… Właśnie, do kogo? Prawego obrońcy, lewego obrońcy, prawego skrzydłowego, lewego skrzydłowego? Grzesik przyzwyczaił nas do swojej uniwersalności już w poprzednim sezonie. I do tego, że gdy ktoś jest do wszystkiego, to wcale nie musi być do niczego — jak głosi znane hasełko.
- Sześć goli,
- pięć asyst,
- trzy asysty drugiego stopnia.
Zero wsparcia w postaci stałych fragmentów gry, które czasami pomagają napompować liczby. Grzesik wykonywał co najwyżej auty i fakt — po nich Radomiak też strzelał, też był groźny, ale jednak ciężko porównać asystę po wrzucie piłki zza linii bocznej boiska do trafienia z rzutu karnego.
To bilans, którego zazdrościć mogą Jankowi Grzesikowi najlepiej opłacani skrzydłowi ligi. On jednak przez większość czasu był obrońcą. W dodatku — lewym, podczas gdy lepiej operuje nogą prawą. To na tej pozycji pojawia się w rankingach, jedenastkach rundy. Kolejny dowód jakości, bo rzadko zdarza się, żeby ktoś widniał w takim miejscu z powodu innego niż próba upchnięcia w zestawieniu wszystkich ofensywnych piłkarzy, bez patrzenia na pozycje.
Efektowne gole, piękne asysty, solidna gra w obronie. Jan Grzesik ma wszystko, czego potrzebuje Radomiak
Wrażenie podbija jeszcze to, w jaki sposób Jan Grzesik zbierał wspomniane liczby. Na starcie rozgrywek wkręcił piłkę do bramki niemal z linii końcowej. Lewą, czyli słabszą, nogą. W tym samym meczu podbił statystyki strzałem z woleja po genialnej klepce z Rafałem Wolskim. Do końca sierpnia goli i asyst było już pięć. Docenić można było i skuteczność, gdy stawał oko w oko z bramkarzem i precyzję, gdy wycyrklował dośrodkowanie na piąty metr, na głowę Mauridesa.
Innym razem w tłoku siedmiu żółtych koszulek Motoru w polu karnym dostrzegł Depu, dzięki czemu Radomiak uratował remis. Genialną asystą było prostopadłe podanie do Capity, którym Grzesik uruchomił najszybszego piłkarza ligi, co otworzyło wynik meczu z Cracovią. Wreszcie trzeba docenić asystę drugiego stopnia na wagę remisu z Pogonią Szczecin – podanie na obieg do Josha Wilsona-Esbranda musiało przypomnieć Anglikowi o tym, że na co dzień jest piłkarzem Manchesteru City.
Momenty zdarzały się także w obronie, co przecież dla bocznego defensora powinno być priorytetem. W Gdańsku ratował wynik w debiucie Goncalo Feio, gdy na wślizgu zatrzymał zmierzającą do pustej bramki piłkę. Nie ma przypadku w tym, że w Radomiaku żaden obrońca grający na boku nie blokował strzałów częściej od niego. Ani w tym, że tylko garstka ofensywnych piłkarzy w zespole częściej kręciła się po szesnastce rywala.

Radomiak jest jednym z najlepszych — może nawet najlepszym, do tego brakuje pełnych danych — zespołem w Europie pod względem tego, jak wielu zawodników z kadry zapisało sobie bramkę, asystę lub asystę drugiego stopnia. I to też można podpiąć pod laudację o Janie Grzesiku. W końcu swoje pięć asyst rozdał pomiędzy czterech kolegów, bo po jego zagraniach strzelali:
- Maurides,
- Depu,
- Capita,
- Elves Balde.
„Robić coś na maksa latami to część talentu”. Jan Grzesik to motoryczna i mentalna bestia
O istotności Jana Grzesika świadczy to, że jego pozycji w zespole nie podważa żaden trener. Joao Henriques mógł ruszyć każdego, lecz nie jego. W szatni żartowano nawet z tego abonamentu na grę, nazywano go synkiem portugalskiego szkoleniowca. Z dużym dystansem, bo każdy wie, że Grzesik na grę zasługuje. Nawet jeśli trzeba mu zmienić pozycję, w składzie po prostu być musi. Udowodnił to też Goncalo Feio, który wystawiał też go zawsze i wystawił mu piękną laurkę po tym, jak wrócił do gry w kilka dni po bolesnej kontuzji barku.
— Janek to piłkarz i człowiek, który doszedł do wszystkiego, co osiągnął, ciężką pracą, dyscypliną i konsekwencją. Doceniam to, bo moja droga też taka jest. Robić coś na maksa super przez tydzień, miesiąc, rok, jest łatwo. Robić to latami, nawet gdy było ciężko, to też część talentu. Talent to nie tylko szybkość biegu, operowanie piłką. Mentalny talent też robi różnicę. To widzieliśmy w tym tygodniu. Jego ambicję, żeby doszedł do tego meczu. Były momenty trudne, ale się nie poddawał. Zespół fizjoterapeutów, który do tego doprowadził, trzeba docenić, bo to ich praca. Wierzę, że inni piłkarze postąpiliby tak samo — stwierdził.
Stoi za tym niesamowita determinacja oraz profesjonalizm Grzesika. Trzydzieści jeden wiosen na karku nie przeszkadza mu w rozwoju. Wystarczy spojrzeć na jego osiągi motoryczne w ostatnich dwóch sezonach:
- 24/25 – 1046,5 metrów w sprincie i HSR,
- 25/26 – 958,6 metrów w sprincie i HSR.
W obydwu sezonach wykręca podobną liczbę metrów w sprincie, podobnie często zrywa się do tak szybkich biegów. Można jednak pokusić się o zdanie, że choć liczby są ciut mniejsze, to z uwagi na ich kontekst Grzesik zalicza progres. Bo przed rokiem częściej grywał na skrzydle, teraz biega w roli bocznego obrońcy. O tym, że poprawia motorykę, świadczą też dane z treningów, które wskazują, że poprzeczka doświadczonego ligowca wciąż idzie w górę.
Zaawansowane dane Hudl StatsBomb też dostrzegają jego atuty. Tylko pięciu bocznych obrońców zalicza więcej celnych dośrodkowań. Podobnie tylko pięciu lepiej gra w powietrzu. Nie tylko w ofensywie, gdzie Grzesik potrafił huknąć z dyńki jak rasowy napastnik, lecz też w obronie, gdzie pojedynki główkowe przegrywa bardzo rzadko. Dokładamy do tego rozumienie gry na bardzo wysokim poziomie taktycznym, wymienność pozycji, operowanie piłką na przynajmniej solidnym poziomie i…
I nie dziwi, że gdy kontuzję złapał Erick Otieno, Raków Częstochowa spytał o to, czy Jan Grzesik w ogóle jest do wyjęcia. Nie dziwi też to, że Radomiak uciął temat krótkim: nie. Grzesik dostał w Radomiu nowy kontrakt, nosi opaskę kapitana. Wielu kibiców już nazwałoby go legendą. Ci ostrożniejsi, którzy nie szastają wielkimi słowami, ograniczą się do „ulubionego piłkarza”.
Faktycznie, liczba ikonicznych dla radomskiego fana kibica momentów z udziałem Janka, rośnie bardzo szybko. Zdaje się, że ostatecznie podbił serca wtedy, gdy Leonardo Rocha odmówił wyjazdu na mecz ze Śląskiem Wrocław, więc Grzesik wskoczył w rolę napastnika, ustrzelił dublet i mocno przybliżył Radomiaka do utrzymania w Ekstraklasie. Słusznie uchodzi za tego, który się nie poddaje, nie schodzi poniżej bardzo dobrego poziomu.
Teraz to on jest główną nadzieją na to, że da się osiągnąć zgoła odmienny cel: zaskoczyć, zakręcić się w czołówce ligi. Niezwykle trudno będzie powtórzyć taką rundę, ale jeśli boczny obrońca to zrobi, przejdzie do historii.

Ekstraklasa. Radomiak Radom – wydarzenie rundy
Zdecydowali o tym fani Radomiaka, więc nietaktem byłoby zabierać im ten wybór. Zwłaszcza że jest on logiczny – jeśli po latach oczekiwania na własny, pełny stadion, z czterema czynnymi trybunami, to pierwszy mecz w takiej konfiguracji zapada w pamięci. Tym bardziej gdy okazuje się on popisem gospodarzy. W Radomiu od dawna oglądamy drużynę, która potrafi zagrać wielkie spektakle z ligową czołówką.
Na przestrzeni lat było ich tyle, że można byłoby rozdzielić nimi kilka drużyn. Beniaminek potrafił dwukrotnie trafić Legię Warszawa, na Łazienkowskiej 3 zrobił to w taki sposób, że trybuny na koniec skandowały nazwisko byłego trenera legijnych młodzieżówek – Dariusza Banasika. Nawet cieniujący, walczący o utrzymanie zespół z wiosny 2024 ograł Legię w Warszawie 3:0. Bruno Baltazar będzie zapamiętany na zawsze za 4:0 w derbach z Koroną Kielce, Joao Henriques kapitalnych koncertów miał kilka:
- 3:1 z Legią Warszawa, gdy działacze Legii pytali jak znaleźć tak dobrego piłkarza jak Capita;
- 5:1 z Pogonią Szczecin na otwarcie sezonu;
- 3:1 z Rakowem Częstochowa, który bezradnie patrzył na taktyczny masterclass gospodarzy.
Goncalo Feio na koniec rundy poprawił to, rozbijając i Cracovię, i Górnik Zabrze. Oba zespoły były już w dołku, kryzysie, słabły po bardzo mocnej jesieni i zakopywały się w serii bez zwycięstwa. Tyle że nawet w takich okolicznościach trzeba przeciwnika umieć trafić, chcieć dobić.
Górnik w Radomiu nie zrobił nic, oddał jeden strzał z pola karnego. To moment, w którym wielu mogło się zabrać za weryfikację mocarstwowych planów zabrzan, bo ktoś, kto celuje w medale mistrzostw kraju, nie może być deklasowany w taki sposób.
Ekstraklasa. Radomiak Radom – rozczarowanie rundy
Trzy czyste konta, pięć spotkań z minimum trzema straconymi golami. Joao Henriques, który uchodził za eksperta od defensywy, przez cały rok nie potrafił uporządkować gry w obronie w taki sposób, żeby bramkarze mogli zgarniać premię za zero z tyłu. Wiosną żartował z szybko traconych goli, po których Radomiak zawsze się podnosił, wracał. I mógł mieć dobry humor, bo faktycznie często wyglądało to tak, że po tym gongu przeciwnicy nie dochodzili już do świetnych szans.
Na koniec rozgrywek można było zauważyć wyraźną poprawę gry w obronie w ogóle, lecz wraz z nowym sezonem i przebudowaniem defensywy sytuacja znów się załamała. Oczekiwano jednak, że po kolejnych miesiącach nadawania drużynie sznytu, sytuacja ulegnie poprawie. Nie uległa.

Statystyka przewidywanych goli – jak widać – rosła, o chwiejności i skłonności do prostych błędów przekonał się także Goncalo Feio, który nie miał łatwego początku. Z Lechią Gdańsk spokojnie mógł przegrać, zdecydowała nieskutecznośc rywala. Na kolejnym wyjeździe Lech Poznań wrzucił leciutko wrzucił radomianom czwórkę. Pogoń Szczecin też bez problemu mogła to zrobić, wystarczyłoby wykorzystać dwie świetne szanse.
Zawiodły przede wszystkim transfery stoperów. Jeremy Blasco regularnie grał w LaLiga 2, ale Ekstraklasę zaczął oglądać z wysokości ławki rezerwowych, bo nie wprowadzał pewności w ostatniej linii. Adrian Dieguez też potwierdził, że w Jagiellonii Białystok sprawdzał się dlatego, że wybitna gra w obronie była ostatnim, czego od niego wymagano.
Ekstraklasa. Radomiak Radom – największa potrzeba na wiosnę
Kontynuując poprzedni wątek trzeba więc stwierdzić, że największą potrzebą Radomiaka będzie poprawa gry w obronie. Czytaj też: transfer środkowego obrońcy. Poprzednia wiosna nie przyniosła wielu czystych kont, ale w Radomiu kibice wzdychają do stoperów w stylu Saada Agouzoula czy… Marco Burcha. Twardych, mocnych, silnych. Nieprzypadkowo najmniej pretensji mają do Steve’a Kingue, który łączy szybkość z prostotą, potrafi zdominować rywala fizycznie.
Radomiak w sumie nie planuje transferów na zimę. Chce tylko uzupełniać ewentualne braki, reagować na sytuację na rynku. Może ściągnąć defensywnego pomocnika, bo w niejasnym położeniu jest podejrzany o przestępstwo na tle seksualnym Ibrahima C. Nos podpowiada jednak, że jeśli Goncalo Feio chce na koniec pochwalić się „rzeczami niewyobrażalnymi”, o których opowiadał na konferencjach, potrzebuje kogoś, kto zatka przeciekające tyły.
WSZYSTKIE PODSUMOWANIA RUNDY W EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą
- Pogoń znów kręciła się wokół Grosickiego. Ostatni raz?
- Motor się trochę zaciął. Bez Czubaka byłoby sporo gorzej
- Arka jest nad kreską, ale Szwarga chce wzmocnień. I słusznie
- Wystrzał Bobcka, spokój Carvera i Lechia wyszła z minusa
- Jesień Piasta Gliwice jak runda Frantiska Placha. Im dalej, tym lepiej
- Widzew, czyli jak przejść przez rundę na barkach Bergiera…
- Gdyby nie liczby Nowaka, z przodu byłaby padaka
- Symbolem jesieni Bruk-Betu jest Andrzej Trubeha
- Gniew, wstyd i bezradność. Koszmar Legii Dariusza Mioduskiego
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix
Artykuł Radomiak chciałby być jak Jan Grzesik – kiedyś solidny, teraz topowy pochodzi z serwisu weszlo.com.