21.12.2025

Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą

Korona Kielce traci sześć punktów do lidera. Od szóstej kolejki nie wypadła z górnej połówki tabeli. Przez moment była rewelacją ligi. O co najmniej czterech jej piłkarzach można powiedzieć, że jesienią to ścisła czołówka na swoich pozycjach. Ma totalny spokój – i piłkarski, i organizacyjny, i frekwencyjny, i finansowy. W dodatku w tabeli za cały 2025 rok jest na wysokim, piątym miejscu. A mimo to wielu kibiców kręci nosem na to, co wydarzyło się w Kielcach jesienią.

To artykuł z cyklu naszych podsumowań rundy jesiennej w Ekstraklasie. Codziennie publikujemy teksty o dwóch kolejnych klubach, począwszy od tych zajmujących najniższe miejsca w tabeli.

Jacek Zieliński udowodnił, że jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu. Jeśli zapomnimy o ostatnich dwóch miesiącach, za nim – nie bójmy się mocnych słów – wymarzony rok. Doświadczony trener nie tylko układa zespół piłkarsko i rozwija zawodników, co świetnie mu wychodzi, ale też próbuje zadbać o to, by narracja wokół Korony była tak stonowana, jak sam Zieliński.

Najgłośniej było o jego słowach po ostatnim meczu w rundzie, czyli remisie z Wisłą Płock.

– Przyglądam się opiniom was, dziennikarzy i tu jakiś pogrzeb jest. Dlaczego mamy Koronę źle oceniać? Nie rozumiem tego rozgoryczenia i tej słownej agresji – z czego to się bierze? Odbiór jest taki, jakbyśmy szorowali po dnie. 

 – W zeszłym roku o tej porze na konferencji po meczu z Pogonią byliśmy w strefie spadkowej. Przepraszam, że rozmowa potoczyła się w tym kierunku, ale ja też muszę czasem odreagować. W Pucharze Polski się skompromitowaliśmy, ale ligę oceńmy realnie. (…) Mocny, gotówkowy transfer Svetlina spowodował, że niektórzy zaczęli tu śnić o mistrzowie Polski. No nie, jeszcze nie – apelował szkoleniowiec.

Podsumowanie rundy jesiennej Ekstraklasy – Korona Kielce

Trudno dziwić się kibicom i dziennikarzom, że zaczęli się niepokoić. Z ostatnich ośmiu ligowych spotkań kielczanie wygrali tylko jedno, a do tego zbłaźnili się w Pucharze Polski, odpadając z Chojniczanką. Z drugiej strony – trudno też się dziwić trenerowi, że nie rozumie tych skrajne krytycznych głosów.

Jeszcze rok temu Korona była w zupełnie innym miejscu. Zimowała w czerwonej strefie, co było naturalnym odzwierciedleniem sytuacji właścicielskiej w klubie. Brakowało jej kasy, a miasto, posiadające większość akcji, deklarowało zakręcenie kurka. Kibice nie dowierzali, że uda się znaleźć w trybie ekspresowym nowego inwestora, skoro czekali na to bez skutku od długich lat.

Ale się udało. Do klubu zawitał Łukasz Maciejczyk i przeniósł go w zupełnie nieznaną dotąd rzeczywistość. Mianowicie – sypnął groszem. Latem Korona wydała na transfery prawie dwa miliony euro, czyli tyle, ile przeznaczyła na ten cel łącznie od sezonu… 06/07, a więc od złotych czasów Kolportera. Pojawiły się lepsze kontrakty, wyższy standard pracy (choćby zakup klubowego autokaru, którego Korona jako jedyny klub w Ekstraklasie, nie miała) i najzwyczajniejsza stabilizacja.

W Kielcach przestali myśleć jedynie o tym, by przetrwać, ale też o tym, by zacząć się rozwijać.

I dobra jesień – tak, całościowo należy tak właśnie mówić – jest odzwierciedleniem tego, co wydarzyło się w gabinetach. Jednocześnie kiedy Korona notowała świetną serię (żadnej porażki na przestrzeni sierpnia i września) Zieliński musiał łapać za kostki tych, którzy zaczynali odlatywać.  Od początku apelowałem o chłodną głowę, o „nakładanie lodu na głowę” tym, którzy mówili o pucharach. To były opinie przesadzone i nie miały pokrycia w rzeczywistości. Nie wiem, skąd wzięły się takie oczekiwania – tak mówił chociażby po wysokiej porażce z Rakowem, najdotkliwszej w rundzie, poza oczywiście tą pucharową.

Kieleckie ambicje urosły. Nie tak jak w Widzewie, gdzie spodziewali się walki o najwyższe cele, nie jak w Szczecinie, gdzie sądzili, że po mocnych transferach to już musi być „ten sezon”, ale jednak urosły. I kręcenie nosem na dziewiąte miejsce – które jeszcze rok temu wszyscy wzięliby za rewelacyjny wynik – jest właśnie tego najlepszym dowodem.

Czwórka, która oczarowała

Z kolei najlepszym potwierdzeniem dużej jakości Jacka Zielińskiego jako trenera jest to, w jaki sposób potrafi rozwinąć piłkarzy. I skoro został przywołany Widzew, to trzeba przypomnieć, że jak dotąd tylko trener Korony znalazł klucz do skomplikowanej głowy Mariusza Fornalczyka. Przed Zielińskim – rozczarowywał. Za Zielińskiego – odblokował się, wyluzował, zaczął notować liczby. Po Zielińskim – znów rozczarowuje. I to jeszcze bardziej, bo kapitalną rundą w Koronie tylko rozpalił nadzieje.

Znakomite pół rundy – takie wręcz na miarę wiosennego Fornalczyka – miało dwóch innych skrzydłowych Korony. To Dawid Błanik i Wiktor Długosz, czyli brzydkie kaczątka, które nagle stały się ligowymi gwiazdami, a później pokonały ich problemy ze zdrowiem. Pierwszy, licząc z końcówką zeszłej wiosny, notował kapitalną serię – zaliczył czternaście goli lub asyst w osiemnastu meczach. Drugi aż tak z liczbami nie wystrzelił, ale jego rajdy były wręcz ozdobą ligi.

I nie, nie mamy na myśli jedynie tego, który stał się wiralem ze względu na kuriozalne okoliczności.

Dwaj kolejni? Nieoczywiści. Xavier Dziekoński nie tylko powrócił do łask (wiosną wygryzł go niespodziewanie Rafał Mamla), ale też zaliczył prawdopodobnie najlepszą rundę w karierze, stając się jednym z topowych bramkarzy w lidze. Znalazł się na drugim miejscu wśród golkiperów z największą liczbą czystych kont (aż sześć) i na wysokiej pozycji w klasyfikacji obronionych strzałów (3,5 strzału na mecz).

  • Adrian Chovan (Bruk-Bet) – 4,33 strzału na mecz – 6 meczów
  • Miłosz Piekutowski (Jagiellonia) – 4,25 – 4
  • Valentin Cojocaru (Pogoń) – 4,19 – 16
  • Bohdan Sarnawskij (Lechia) – 4,00 – 1
  • Miłosz Mleczko (Bruk-Bet) – 3,92 – 12
  • Sławomir Abramowicz (Jagiellonia) – 3,58 – 12
  • Xavier Dziekoński (Korona) – 3,50 – 18

Inny defensywny lider Korony, niedoceniana postać w warunkach ligowych, to Konstantinos Sotiriou. Niezwykle twardy, pewny w pojedynkach stoper, który radzi sobie też pod bramką rywala. To oni najmocniej zasłużyli na wyróżnienie w kieleckim zespole, choć sprawdził się też Svetlin, renesans formy przeżywał Remacle, momenty miał Matuszewski, solidnie wyglądali Smolarczyk i Resta.

Xavier Dziekoński zaliczył powrót do wysokiej formy

Wydarzenie rundy

Mocny wrzesień i sierpień. Korona uchodziła wtedy za jedną z najlepiej grających ekip w całej stawce. U siebie w pewny i przekonujący sposób pokonała Radomiaka, Motor, Pogoń i Lechię. Dla kibiców najważniejsze było zwłaszcza to pierwsze zwycięstwo, będące rewanżem za dotkliwą porażkę w Świętej Wojnie wiosną 24/25.

Wydawało się, że Korona jest u siebie nie do złamania. Że na wyjazdach gra nudno i walczy o remisy, ale do Kielc każdy przyjeżdża jak na ścięcie. Ta rzeczywistość została zweryfikowana późniejszą jesienią, gdy do słabszej formy doszedł trudniejszy terminarz. Ale i w tym słabszym okresie zdarzały się dobre mecze – jak chociażby ten z Górnikiem, wtedy liderem, po którym Korona mogła czuć, że zremisowała mecz, który powinna wygrać.

Rozczarowanie po meczu z liderem – to emocje, których w Kielcach dawno nie przeżywano.

Rozczarowanie rundy

Władimir Nikołow. 24-letni reprezentant Bułgarii, strzelec dziesięciu goli i autor ośmiu asyst w sezonie 24/25 w barwach Slavii Sofia. Brzmiało to całkiem konkretnie, prawda? Kwota wykupu, sto tysięcy euro, też nie wyglądała jak czerwona flaga. Co więcej – miał zastąpić Jewgienija Szykawkę, który notorycznie zawodził mimo dziesiątek szans i co do którego nikt w Kielcach nie miał już większej nadziei.

Sami przyznacie – Władimir Nikołow jawił się jako inwestycja, która nie może się nie udać. Tymczasem, no właśnie, nie udała się. Do Kielc przyjechał klocowaty napastnik, który ani razu nie wpisał się na listę strzelców.

Z innymi ofensywnymi piłkarzami zza granicy Korona też średnio trafiła. Anonin na tle Nikołowa wygląda jak piłkarz, ale strzelił wiosną zaledwie trzy gole. Stjepan Davidović miał swój moment w meczu z Widzewem, na początku sezonu raził nieskutecznością, ale generalnie widać, że coś w sobie ma i raczej warto się przyglądać niż skreślać.

Niemniej – to tu Korona miała największe rezerwy.

Największa potrzeba na wiosnę

Spokój. Korona ma wszystko, żeby stać się stabilnym klubem ze środka stawki. Takim, który nie drży o ligowy byt i raz na jakiś czas potrafi utrzeć nosa większym graczom. Żeby to się stało, musi nieco poskromić swoje ambicje. Jeszcze za wcześnie, by postrzegać ją jak równorzędnego rywala dla zespołów, które wydają po pięć milionów euro.

W Kielcach otwarcie mówią, że planują dokonać zimą dwóch transferów, czyli zadbać o jakość, a nie o ilość. Nie mają to być uzupełnienia, a gracze, którzy z miejsca podniosą poziom zespołu. I to dowód na to, że wszyscy w klubie, mimo słabszych dwóch miesięcy, trzymają ciśnienie. Żadna to tajemnica, że jedną z pozycji wymagających wzmocnienia jest linia ataku i to tam Koronie najbardziej przydałby się dopływ świeżej krwi.

WIĘCEJ PODSUMOWAŃ RUNDY: 

Fot. newspix.pl

Artykuł Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą pochodzi z serwisu weszlo.com.

Czytaj najświeższe newsy ze świata piłki nożnej na topliga.pl! Topliga to najlepsze źródło wiadomości piłkarskich - liga polska, Ekstraklasa, Puchar Polski, rozgrywki ligowe, Twoje ulubione drużyny i zawodnicy. Śledź najważniejsze wydarzenia, sprawdzaj wyniki, obserwuj transfery piłkarskie, poznaj ciekawostki z polskich boisk, bądź na bieżąco. Topliga to najlepsze wiadomości sportowe przygotowane specjalnie dla Ciebie.

Polityka Prywatności Kontakt

© 2025 topliga.pl