Thomas Thomasberg pracę w Pogoni rozpoczął wraz z końcem września, a już widać rezultaty działań nowego szkoleniowca i kierunek w jakim ma zmierzać szczeciński zespół pod jego wodzą. Duńczyk z miejsca zaczął wdrażać swoje pomysły i szukać rozwiązań, w jaki sposób wydobyć pełnię potencjału ze swoich nowych podopiecznych. W kilku przypadkach już mu się to udało, a najlepszym przykładem jest Kamil Grosicki. Reprezentant Polski teraz gra bardziej w centrum boiska, co pozwala mu maskować naturalne w jego wieku problemy.
Era Gustafssona minęła. Teraz Pogoń ma także szczelną defensywę
Jeszcze nie tak dawno Pogoń to był zespół niezwykle naiwny, grający wesoły futbol, co często kończyło się prostymi stratami punktów. Pod wodzą Jensa Gustafssona zdarzały się efektowne zwycięstwa 5:0, ale też takie mecze jak z Wartą Poznań. Portowcy, dzięki bramce w 78. minucie Kamila Grosickiego prowadzili 3:1 i to przed własną publicznością, a i tak spotkanie zakończyło się remisem 3:3.
Po odejściu Szweda większą równowagę między defensywą, a ofensywą zaczął wprowadzać Robert Kolendowicz, a teraz tę drogę kontynuuje Thomas Thomasberg. Pogoń coraz bardziej zaczyna wyglądać jak zespół zbilansowany, który – gdy trzeba – także potrafi cierpieć. Jest w stanie się obronić w trudniejszym momencie i wyjsć z szybkim atakiem. Najlepszym przykładem decydujący gol w meczu Pucharu Polski Adriana Przyborka. Wyczekanie naporów Legii i zabójcza kontra wykończona przez młodzieżowca.
Akcja, która wysłała Pogoń Szczecin do 1/8 finału STS Pucharu Polski
Więcej
https://t.co/ywY9Cj9qhq pic.twitter.com/SDYTE7yHcs
— TVP SPORT (@sport_tvppl) October 30, 2025
Duże zasługi przy traceniu mniejszej liczby bramek ma Valentin Cojocaru, który czy to z Lechem czy Legią popisywał się wieloma skutecznymi interwencjami, ale trudno też nie dostrzec coraz lepszej postawy bloku obronnego. Na nowego lidera tej formacji wyrasta Dimitrios Keramitsis. Młody Grek przez ponad rok od przenosin do Polski nie grał zbyt wiele, a nawet gdy pojawiał się na placu gry, to zdarzało mu się zawalać. Tak jak w meczu z Rakowem Częstochowa, w którym wyleciał z boiska po obejrzeniu czerwonej kartki.
Jak się okazało, wystarczyło obdarzyć 21-latka solidną dawką zaufania. Zrobil to Thomasberg, jednocześnie zmuszając Mariana Huję do walki o miejsce w składzie z Danijelem Loncarem, a to za czasów Roberta Kolendowicza wydawało się nie do pomyślenia. Portugalczyk miał niepodważalną pozycję. Teraz ma ją Keramitsis, który odpłaca się trenerowi solidnymi występami w obronie i stwarzanym zagrożeniem przy stałych fragmentach gry. W meczu z Zagłębiem Lubin w końcu dało to efekt w postaci gola. Odpowiedzialni za wspieranie obrony są defensywni pomocnicy. Najczęściej duet z Fredrikiem Ulvestadem tworzy Mor Ndiaye, który jest kolejnym beneficjentem zmiany szkoleniowca. Senegalczyk po słabym początku zaczyna notować coraz lepsze występy.
Thomasberg przedefiniował ofensywę. Grosicki jako napastnik to strzał w dziesiątkę
Pogoń do tej pory funkcjonowała w ustawieniu z dwoma skrzydłowymi, ofensywnym pomocnikiem i wysuniętą dziewiatką. Thomas Thomasberg zdecydował się to zmienić i okazało się to bardzo dobrą decyzją. Teraz Portowcy grają z dwoma współpracującymi ze sobą napastnikami, którzy mają za zadanie często schodzić niżej i pomagać w rozegraniu. Skrzydłowi nie są już tylko graczami klasycznie ustawionymi przy linii, a zdecydowanie częściej mają schodzić do środka.
Kamil Grosicki miał coraz większe problemy, by w pełni pracować na boku i przez 90 minut być gotowym do gry na pełnej intensywności. Bardzo często znikał z pola widzenia i odpowiednio nie asekurował swojego bocznego obrońcy. Zauważył to trener, który zrobił ze 100-krotnego reprezentanta Polski drugiego snajpera.
Teraz, Grosicki jest praktycznie zwolniony z zadań defensywnych i może skupić się na grze bliżej bramki przeciwnika. To dało natychmiastowy efekt. 37-latek w siedmiu meczach pod wodzą Thomasberga strzelił pięć goli i miał spory udział przy kilku innych trafieniach partnerów. Dla porównania we wcześniejszej fazie sezonu (10 meczów) zdobył tylko dwie bramki.
Naturalnym zmiennikiem dla Polaka stał się Paul Mukairu, który podążył praktycznie identyczną drogą. Grając na skrzydle często był za wolny, przegrywał pojedynki i zamiast jakiś korzyści tylko irytował swoją grą. Po zmianie roli boiskowej znacznie zyskał. Stał się dla nowego szkoleniowca takim talizmanem do wprowadzenia na ostatni kwadrans. Nigeryjczyk stwarza sporo zagrożenia, a w meczach z Cracovią i Lechem przekuło się to na dwa kluczowe gole. Jeden dający zwycięstwo, a drugi na wagę remisu.
Najbardziej stratnym przy zmianie formacji jest Jose Pozo, dla którego jako klasycznego ofensywnego pomocnika nie ma miejsca w składzie. Hiszpan jednak nie może mówić o pechu czy niechęci ze strony trenera. On sam na to zapracował swoimi bardzo słabymi występami. Thomasberg po prostu nie miał skrupułów, by odsunąć na boczny tor zawodnika, który nie pasował mu do koncepcji i nie dał żadnych argumentów, by znaleźć mu miejsce w składzie.
Podobny los – z racji na charakterystykę gry – mógł spotkać Sama Greenwooda, który również najlepiej czuje się jako zawodnik ustawiony w środkowej części boiska, jednak Anglik ma w sobie na tyle duże możliwości, że Thomasberg nie miał zamiaru z niego rezygnować. W grze 23-latka widać spory potencjał, którego, takie mamy wrażenie, jeszcze w pełni nie pokazał. Pojedyncze zagrania ma na najwyższym poziomie, ale wciąż nie stał się liderem Pogoni. Jeśli przystosuje się do nowej roli – polegającej na grze bliżej skrzydła i schodzeniu do środka – co powoli się dzieje (bardzo dobry występ z Zagłębiem, okraszony pierwszym golem w Ekstraklasie) to przez przerwę zimową Duńczyk może zrobić z niego motor napedowy swojego zespołu.
𝐁Ł𝐘𝐒𝐊 𝐓𝐀𝐋𝐄𝐍𝐓𝐔 𝐆𝐑𝐄𝐄𝐍𝐖𝐎𝐎𝐃𝐀
Demolka! 5:1 dla Pogoni!
Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cUAHv pic.twitter.com/1AEKBvMVEw
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) November 24, 2025
Pogoń Thomasberga łapie wiatr w żagle?
Thomasberg swoją pracę w Szczecinie zaczął w świetny sposób. W Poznaniu wyrwał cenny remis z mistrzem Polski, tydzień później pokonał Cracovię oraz wyrzucił za burtę Pucharu Polski, Legię Warszawa. Następnie przyszło nieco ostudzenie nastrojów fanów w Szczecinie, poprzez dwie porażki z rzędu – z Wisłą Płock i Jagiellonią. W obu tych starciach Pogoń zdecydowanie przeważała i do zwycięstwa brakowało przede wszystkim skuteczności. Szczególnie z drużyną Adriana Siemieńca, gdy Miłosz Piekutowski zagrał zawody na niezwykle wysokim poziomie. Podopieczni Thomasberga oddali 35 strzałów, z których czynnik goli oczekiwanych wynosił aż 3.80. Przekuło się to na zaledwie jedną bramkę.
Gdy skuteczność w końcu dopisała, to brutalnie doświadczone zostało Zagłębie Lubin, które przecież w tym sezonie prezentuje się nadspodziewanie solidnie. Portowcy do siatki Jasmina Buricia trafili pięć razy i można było odnieść wrażenie, że w pełni wykorzystali nadarzające się okazje. Do tego solidnie funkcjonująca obrona, która poza kilkoma dośrodkowaniami przed przerwą i sytuacją bramkową w drugiej połowie – gdy brak koncentracji po stronie przeciwnika wykorzystał Mateusz Dziewiatowski – działała bez większych zarzutów.
Ewidentnie widać, że Pogoń z tygodnia na tydzień nabiera rozpędu, a przy tak spłaszczonej tabeli – traci zaledwie cztery punkty do czwartego miejsca – to jeszcze nic nie jest stracone. Gdy po dobrym zakończeniu rundy Thomas Thomasberg powie, że na wiosnę chce powalczyć o miejsce w europejskich pucharach, to nikt nie będzie mógł być specjalnie zaskoczony. Postawieniem takiego celu Duńczyk pokaże, że ma wysokie ambicje, a nie odrealnione marzenia.
Czytaj więcej o Pogoni Szczecin na Weszło:
Fot. Newspix
Artykuł Thomasberg ustawia Pogoń po swojemu. Widać pierwsze efekty pochodzi z serwisu weszlo.com.




Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: