Legia Warszawa w ostatnich pięciu sezonach tylko raz zameldowała się na fotelu lidera Ekstraklasy. Gdy już na nim zasiadła w rozgrywkach 23/24, spędziła tam cztery kolejki. W tym samym okresie klub ze stolicy aż dwa razy wpadł do strefy spadkowej. W sezonie 21/22 tylko na chwilę, i teraz, być może na całą zimę. Kampania, w której Legię prowadzili Czesław Michniewicz, Marek Gołębiewski i Aleksandar Vuković stała się symbolem tego, do jakiej ruiny można nagle doprowadzić utytułowany klub. Zastanówmy się – czy obecny sezon przebija tamten wyczyn? Jest już tak samo źle? A może jeszcze gorzej?
Sezon 21/22 a 25/26 – podobieństwa
Cztery lata temu naprawdę zastanawialiśmy się, czy Legia spadnie z ligi. Kryzys wydawał się być w pewnym momencie nie do opanowania. Wydawało się wtedy, że apogeum tamtych rozgrywek była klęska w Gliwicach (1:4), po której z posadą pożegnał się Czesław Michniewicz. Dopiero później okazało się, że może być jeszcze gorzej. Po porażce z Wartą i bezbramkowym remisie z Bruk-Betem ówczesny mistrz Polski spadł do czerwonej strefy tabeli.
Jeszcze nie wiemy, ile Legia spędzi w strefie spadkowej w tym sezonie. Niewykluczone, że czeka ją tam cała zima. Wszystko rozstrzygnie kolejny mecz z Piastem, z którym warszawianie wcale nie muszą zapunktować, bo niby czemu mieliby? Przed czterema laty zaświecenie się na czerwono w tabeli było tylko chwilowe i przydarzyło się już za Aleksandara Vukovicia, który przyszedł ratować sytuację, czyli chwilę przed nagłym odbiciem się. Nie było też zwieńczeniem długiej serii bez zwycięstwa, jak obecnie, bo chwilę wcześniej serbski trener pokonał Zagłębie Lubin.
Po siedemnastu kolejkach sezonu 21/22 Legia miała mniej punktów niż obecnie – osiemnaście przy dzisiejszych dziewiętnastu. Znajdowała się na bezpiecznym miejscu (czternastym) głównie ze względu na słabość rywali. W strefie spadkowej zarysowała się trójka faworytów w „walce o spadek” – Warta Poznań, Bruk-Bet Termalica Nieciecza i Górnik Łęczna miały na analogicznym etapie sezonu tylko dwanaście punktów. Niżej niż Legia znajdowało się jeszcze Zagłębie Lubin, które było wtedy etatowym dostarczycielem punktów dla warszawskiego zespołu (w tym sezonie wygrało z Legią pierwszy raz po serii… dziesięciu porażek z rzędu).
Obecny sezon ogólnie jest kuriozalny pod kątem płaskości tabeli. Na ten moment pierwszy i ostatni zespół w lidze dzieli zaledwie czternaście punktów. Nie ma wyraźnie odstających zespołów, a różnice w dole stawki są minimalne. Gdyby Legia wygrała wczoraj w Gliwicach, awansowałaby na… dziesiąte miejsce. Nie zrobiła tego, jest w strefie spadkowej. W sezonie 21/22 na analogicznym etapie sezonu różnica pomiędzy liderem i ostatnim zespołem wynosiła dwadzieścia sześć punktów. Była więc prawie dwa razy większa niż obecnie.
Tabela rozgrywek dostarczony przez Superscore
Z matematycznego punktu widzenia oznacza to więc, że tamta Legia była odrobinę słabsza, ale miała też dużo słabszych rywali. Miała też większy problem z defensywą – straciła wówczas dwadzieścia siedem bramek, a obecnie dwadzieścia. Właśnie katastrofalna obrona najbardziej szokowała wtedy w grze Legii, zwłaszcza, że Czesław Michniewicz uchodził i uchodzi raczej za defensywnego szkoleniowca. Jeśli dziś mamy rozkładać problemy stołecznych na czynniki pierwsze, dużo większym problemem jest atak.
Choć i wtedy Legii zdarzały się kuriozalne działania ofensywne. Jak na przykład ta kontra…
Pięknie tę kontrę @LegiaWarszawa wypatrzył użytkownik @gr3gor_g3. Co za tempo, co za wizja. Świetnie działający mechanizm. @sport_tvppl pic.twitter.com/9otghTqgnQ
— Mateusz Miga (@MateuszMiga) December 6, 2021
Albo to pudło w starciu z Lechem Poznań…

Były też oczywiście inne niestandardowe działania sabotażowe. Josue potrafił sprokurować karnego… przewrotką. Artur Boruc wyleciał z boiska z meczu z Wartą po zaatakowaniu Dawida Szymonowicza. W innym meczu rzucił piłką w Mateusza Wieteskę po straconej bramce.
Największym podobieństwem pomiędzy oboma sezonami – poza beznadziejną grą – jest rozegranie tematu szkoleniowców. Czesław Michniewicz zaczynał sezon z mocną pozycją, w końcu sięgnął po mistrzostwo Polski. Pierwsze mecze w pucharach – pokonanie Spartaka i Leicester w dwóch pierwszych spotkaniach Ligi Europy – tylko wzmocniły jego nazwisko. Edward Iordanescu nigdy nawet nie zbliżył się do tego statusu, jeśli mielibyśmy go z kimś porównać, to raczej z Besnikiem Hasi. Obaj jednak wpadli w duży kryzys już na starcie rozgrywek, obaj dostali szanse na wyjście z dołka, ale klub nie widział dla nich nadziei.
Zwolnienie trenera – zdarza się, zwłaszcza w Legii jesienią. Znamienne jest jednak to, że stołeczni identycznie rozgrywają temat zatrudnienia (a w zasadzie niezatrudniania) kolejnego szkoleniowca. W obu sezonach uparli się na Marka Papszuna i tkwili przy tym pomyśle nawet mimo faktu, że Raków nie chciał go puścić. O ile teraz dowiedzieliśmy się o zakusach Legii z medialnych przecieków, o tyle wtedy klub z Warszawy o swoich planach poinformował… oficjalnie.
– Mogę potwierdzić, że chcemy się porozumieć z Markiem Papszunem i jego sztabem. Jeśli nie będzie możliwe zatrudnienie go zimą, to jesteśmy gotowi poczekać do końca sezonu. (…) Wierzę, że dołączenie trenera Papszuna, będzie dla Legii pozytywną zmianą, a on sam będzie potrafił w pełni wykorzystać potencjał naszego klubu, który ma dziś warunki do rozwoju na poziomie czołowych europejskich marek – mówił wtedy Dariusz Mioduski.
Jego plany były absurdalne, bo Papszun pracował w Rakowie, który wcale nie chciał go puścić. Co więcej, trenerem Legii był przecież Marek Gołębiewski, którego – tak przynajmniej komunikowano – nie zatrudniono w roli tymczasowego, a stałego szkoleniowca. I mimo, że był stałym szkoleniowcem, właściciel klubu kierował publiczne umizgi do innego trenera. To był absolutny cyrk.
Michał Świerczewski kontrował w Meczykach: – Prezes Legii bardzo często publicznie podkreśla, jak ważny jest szacunek pomiędzy klubami Ekstraklasy, aby budować wspólnie silną ligę. Natomiast te słowa odbieram jako kompletne zaprzeczenie tej postawy. W szczególności do mniejszego klubu. To pośrednio wkroczenie w nasze interesy. Ta jasna deklaracja, że Legia chce naszego trenera, przecież musi wpływać na nastroje w Rakowie. Zakładam, że jest to również próba wywarcia presji na mnie, być może na trenerze Papszunie. Nie wiem, jaki dokładnie cel miał ten wywiad, bo nie rozmawiałem o nim z prezesem Mioduskim, ale na pewno uderza on w nasz klub i w naszą szatnię.
Obecnie sytuacja też nie wygląda na najpoważniejszą, bo Legii leci czas, a Raków pozostaje nieugięty. Różni się jednak to, że teraz o odejście walczy także sam Papszun. Na przełomie 2021 i 2022 roku warszawianie ponieśli klęskę w tym temacie, a ligę musiał ratować będący na kontrakcie Aleksandar Vuković, co też należy uznać za porażkę stołecznego klubu, bo przecież niedługo wcześniej uznał, że zasługuje na coś więcej niż zżyty z Polską serbski trener.
Sezon 21/22 a 25/26 – różnice
Wydane nam się – choć wiadomo, nie da się tego zmierzyć – że przed czterema laty atmosfera wokół Legii była jeszcze gęstsza niż obecnie. Jakkolwiek to brzmi, dziś przyzwyczailiśmy się do tego, że w Warszawie nie dzieje się najlepiej. A wtedy? Stołeczni byli świeżo po mistrzostwie Polski i jednym z najlepszych okresów w historii (siedem tytułów w dziewięć lat). Wciąż żywe było wspomnienie o kampanii w Lidze Mistrzów. Spadali z naprawdę wysokiego konia, o wiele wyższego niż obecnie. Dziś tak wielki kryzys Legii dziwi mniej, bo przecież w Warszawie są w ostatnim czasie w stanie permanentnego ogarniania chaosu.
Dziś oliwy do ognia nie dolewa już wywiadami ani Dariusz Mioduski, ani żaden inny pracownik Legii wysokiego szczebla. Wszyscy w Warszawie siedzą z głowami w piasku, wiedząc, że każda aktywność medialna tylko zaogni sytuację. To łatwiejsza taktyka – bo nie trzeba nakręcać spirali tłumaczeń – ale czy fair wobec kibiców? To już inna kwestia.
Niemniej – przy obecnym kryzysie trochę brakuje nam właściciela Legii, który wychodzi do mediów i się kompromituje. Tak jak cztery lata temu w wywiadzie, w którym potwierdził wielką wolę zatrudnienia Marka Papszuna, co zostało odebrane jako brak szacunku i wobec Rakowa, i wobec instytucji trenera Legii, ale też brak rozwagi (bo ten wywiad fatalnie się zestarzał). Mioduski opowiadał też o wielkiej jakości LTC, wielkiej jakości poszczególnych piłkarzy, wielkich planach, ambicjach i możliwościach. Kibic patrzył w tabelę i zastanawiał się: na serio mowa o tym samym klubie, który za chwilę może szorować o dno tabeli?
Mioduski wziął też udział w Legia Talk, w którym padło kilka szeroko komentowanych cytatów.
Na przykład ten: – Za obecną sytuację w 90% odpowiedzialny jest były sztab Legii.
Albo ten o Radosławie Kucharskim, byłym dyrektorze sportowym Legii, o którym krążyły legendy, że nie potrafi odebrać telefonu: – Opierdalam go od czasu do czasu za to, bo sam się wkurwiam.
No właśnie, Kucharski, to kolejna różnica. On fatalny czas Legii przypłacił głową. Pozycja obecnych dyrektorów sportowych nie jest aż tak zagrożona. Jeszcze nie zdążyli zniechęcić do siebie całego środowiska, a dopiero co byli chwaleni za ciekawe – przynajmniej na papierze – okno, w którym Legia poszła po mocne nazwiska. Inna sprawa, że na boisku transfery się nie bronią, ale to już szerszy problem niż zła selekcja dyrektorów.
Choć lato i jesień na trybunach przy Łazienkowskiej są gorące – mieliśmy protest kibiców, kontrowersje związane z zaproszeniem Janusza Walusia czy rasistowskie zarzuty po meczu z Jagiellonią – nie doszło do takiego skandalu jak cztery lata temu, gdy grupa fanatyków Legii wymierzyła sprawiedliwość na piłkarzach w sposób siłowy. Oprawcy czekali na zawodników wracających z Płocka i wypłacili im liście w ramach kary kolejny przegrany mecz.
W tym sezonie taka patologia się nie wydarzyła, jednak aż chce się gorzko zażartować – wszystko jeszcze przed nami. Podobnie jak i wtedy, nie ma za dużych widoków na to, że kryzys uda się łatwo opanować.
WIĘCEJ O KRYZYSIE LEGII:
- Jak słaby jest Mileta Rajović? Czy Legia miała gorszego napastnika?
- Rafał Augustyniak rozgoryczony. „Niech ten rok się kończy”
- Astiz przeprasza kibiców. „Nie zasługują na tę sytuację”
Fot. FotoPyK
Artykuł Czy z Legią jest już tak źle jak w sezonie 21/22? pochodzi z serwisu weszlo.com.